Wybory prezydenckie stanowią nie lada orzech do zgryzienia dla części z nas. Popatrzmy na tegoroczny plebiscyt. W I turze chyba każdy polak miał swojego reprezentanta wśród kandydatów – niekoniecznie idealnego (wszak nawet z żoną nie ma się jednakowych poglądów – co wynika choćby z różnic między płciami) ale takiego, na którego odda głos z chęcią, w zgodzie z własnym sumieniem, może nawet z przyjemnością! Problem pojawia się gdy wyborca zaczyna kalkulować: kandydat A jest świetny ale sondaże dają mu max. 5%, za to kandydat B spełnia moje oczekiwania tylko w 60% ale w sondażach jest trzecią siłą i ma szanse na drugą turę – szczególnie jeśli będzie więcej takich jak ja, którzy poświęcą swojego kandydata na rzecz tego gorszego… Co robić? Jak żyć? W głowie kołaczą pytania, a tu już druga tura wyborów pędzi nam na spotkanie. Niczym ciężarówka. W nocy i bez świateł. Wybór nie jest prostszy – kandydatów może tylko dwóch ale czy którykolwiek spełnia nasze oczekiwania?
Pierwsza część kampanii wyborczej odbyła się pod hasłem „w I turze głosuj sercem w II rozumem”, teraz mówią „wybierz mniejsze zło”. Mniejsze zło… Zastanówmy się jakie są możliwości, co może się zdarzyć:
– wygrywa p. Andrzej Duda – kolejne 3 lata (do wyborów parlamentarnych) wyglądają identycznie jak teraz, kontynuacja polityki, kontynuacja sporów, kontynuacja wizyt zagranicznych;
– wygrywa p. Rafał Trzaskowski – a) kolejne 3 lata prezydent ma prawo blokować wszystkie ustawy, które wyjdą z sejmu, a PiS nie ma większości 2/3 aby odrzucić weto prezydenckie, brak nowych ustaw, zamrożenie sytuacji politycznej; b) kolejne 3 lata prezydent ma prawo blokować wszystkie ustawy, które wyjdą z sejmu, ale sejm znajduje koalicjanta w postaci Lewicy albo Konfederacji i PSLu, kontynuacja polityki PIS korygowana przez koalicjanta, koalicjant wprowadza swoje ustawy (korygowane przez PIS); c) przedterminowe wybory, nowe rozdanie.
Powyższe opcje ułatwią decyzję osobom, które chcą zadecydować o mniejszym złu. Kontynuacja polityki PiS albo jej przerwanie/ograniczenie. Czy jednak w ogóle powinno się rozważać podział na większe i mniejsze zło? Przytoczmy popularny eksperyment myślowy:
Lokalizacja – odludzie, tory kolejowe;
Uczestnicy – grupka dzieci stojąca na jednym torze, stary dziadek stojący stojący na drugim torze, Ty jako obserwator;
Sytuacja – pociąg jadący po torach zbliża się do miejsca ze zwrotnicą, w którym tory rozdzielają się na dwie trasy; za zwrotnicą na torze głównym bawią się dzieci, na torze bocznym stoi staruszek; osoby na torach nie dostrzegają pociągu (jest zbyt głośno, etc.); Ty czytelniku jesteś jedyną osobą, która widzi zbliżające się niebezpieczeństwo i akurat znajdujesz się przy rozjeździe, znasz obsługę i jesteś zdolny do zmiany ustawienia torów; wiesz, że tylko ta reakcja może wpłynąć na bieg wydarzeń, krzyki/rzucenie się pod pociąg/zamknięcie oczu nie zmieni sytuacji i zginą dzieci;
Problem – czy powinieneś przekierować pociąg na boczny tor i zabić starca jednocześnie ratując dzieci czy może jednak ratować starca kosztem dzieci czy może coś innego co i tak doprowadzi do śmierci kilku osób?
Część ludzi jednoznacznie wskazuje na przekierowanie pociągu na boczny tor tłumacząc, że życie kilku osób jest cenniejsze niż jednego, że dzieci mają przed sobą caaałe życie (w sumie tak czy owak…) a dziadek zbliża się kresu, że kilka młodych osób może więcej zrobić dla świata niż jeden starzec, etc. – tzw. mniejsze zło.
Jest też druga grupa osób – ci twierdzą, że nie mamy moralnego prawa aby ważyć ludzkie życie w związku z czym nie możemy skazywać na śmierć starca. Owszem, nasza bierność (lub inna reakcja aby nie stać bezczynnie) powoduje śmierć grupy dzieci ale my na pewno nie jesteśmy winni śmierci kogokolwiek.
Należy podkreślić, że jest to zgoła inna sytuacja niż w przypadku 100% pewności, że brak naszej reakcji spowoduje śmierć wszystkich, a dzięki odpowiedniej reakcji możemy uratować staruszka lub dzieci – wtedy należy reagować (dowolnie, wedle uznania).
Powyższy eksperyment myślowy ma jedynie pokazać, że są sytuacje, w których nie należy decydować o wyborze „mniejszego zła” – po prostu jest też taka opcja.
Dla osób, które wyznają (lub uznają) moralność chrześcijańską wystarczy powiedzieć, że wybór mniejszego zła jest nadal wyborem zła. Podobne dylematy występują gdy rozważamy zagadnienie aborcji. Tylko waga wyborów jest znacząco inna. Razem z wagą inne są też opcje wyboru bo jednak w kontekście wyborów prezydenckich jest też trzecia opcja, a nawet czwarta!
Trzecią opcją może być zostanie w domu i nie wykorzystanie swojego głosu. Takie podejście do sprawy oznacza oddanie swojej decyzji w ręce ludzi, którzy pójdą na wybory i oddadzą głos. To trochę tak jakby zagłosować na człowieka, na którego zagłosowało więcej ludzi. Nooo, prawie tak.
Co z czwartą opcją? Nasze prawo dopuszcza jeszcze oddanie głosu nieważnego w postaci pustej karty lub karty niewłaściwie wypełnionej! Pustej karty nie polecam (bo ktoś może ją wypełnić) ale kartę wypełnioną w nadmiarze owszem. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że przecież to identyczny wybór jak opcja trzecia – otóż nie! nie! nie! A dokładniej – niekoniecznie! niekoniecznie! niekoniecznie! Popatrzmy:
Jeśli 0,5% głosujących, którzy nie mają swojego kandydata w II turze wyborów odda głos nieważny to prawdopodobnie wiele to nie zmieni – zdarzały się wybory, na których było ok 1,8% głosów nieważnych i przeszło to prawie bez echa… Jeśli jednak będzie to 26% głosujących (wszyscy, którzy nie głosowali na p. Dudę i p. Trzaskowskiego) to ów fakt zostanie wyraźnie odnotowany. Rządzący będą mięli potwierdzenie, że rośnie grupa ludzi, którzy mają dość politycznego dipolu, że nie mają pełnego poparcia w społeczeństwie; natomiast pozostali kandydaci zostaną zmotywowani do dalszej pracy widząc, że mają stabilny elektorat, któremu zależy na konkretnej idei. Mało tego – wyborcy, którzy od lat głosują na jedną z dwóch głównych sił politycznych może zobaczą, że istnieje poważna alternatywa; wyborcy, którzy już w pierwszej turze zdecydowali się na „mniejsze zło” może zobaczą, że jednak warto głosować na swoich kandydatów bo nie są sami; może z powodu bardzo dużej ilości głosów nieważnych wynik wyborów zostanie odrzucony i będzie powtórka z rozrywki? Może…
Podsumowując – zachęcam do głosowania zgodnego z własnym sumieniem, głosowania na kandydata, którego realnie chcemy widzieć jako prezydenta. Tylko w takim wydaniu demokracja może mieć sens. Może właśnie dlatego Polacy tak bardzo narzekają na klasę rządzącą bo wybierają mniejsze zło wynikające z matematycznej kalkulacji zamiast realnie popierać wyłącznie ludzi, na których im zależy??
Pamiętajcie, że dając swój głos poparcia konkretnemu człowiekowi dajemy mu prawo do decydowania o nas samych – wtedy z mniejszego zła zostaje już tylko zło (od którego po 5 latach znowu będziemy uciekać szukając innego mniejszego zła…).